hipochondryk

|
Nie wiem, czy to ja potrzebuję życia tak na prawdę, czy to ono mnie potrzebuje.
Mam dwa życia. Nie wiem, które jest prawdziwe (bo ważne są oba) - to, na którym mi zależy, czy to, które jest moim nałogiem. Brnę w uzależnieniu tak długo, że nie mogę z tego wybrnąć, nawet gdybym chciał, a mimo tego, że tracę przez nałóg wiele z życia tego, na którym mi zależy, nie potrafię zrezygnować z życia, którego potrzebuję.
Zakładam, że skoro niszczy, nie jest dobre, chociaż sam nie umiem go odbierać jako coś negatywnego, stąd moja nieumiejętność w zniechęceniu się do niego. Czuję się jak autystyczny debil, który nie wie, że siedzenie na igłach nie tylko barwi ubrania na czerwono, ale też rani. Totalnie to wszystko popieprzone.
Jestem hedonistą, cholernym nałogowcem przyjemności, z której nie umiem zrezygnować, jeśli nie jestem pod presją. To jakby mnie przywiązali skórzanymi pasami do łóżka, jak w psychiatryku i szprycowali mnie metadonem, żebym nie robił tego, co chcę, tylko to, co trzeba, co oni chcą.
valium, valium, valium, valium.
skrobia.
dajcie mi coś na otępienie.
Chcę zaznać radości.